Proces przygotowywania nie musi trwać aż 4 godziny! Trwa tak długo - i ogranicza się do odparowania wody. Aby rzecz uprościć, należy obrane, poćwiartowane czy jakoś tam podzielone pomidory, trochę posolone dla konserwacji, zostawić w chłodzie - nawet na noc, gdy ma się zimną piwnicę, jeśli nie, to na jakiś czas w innym spokojnym chłodnym miejscu (może być wanna z zimną wodą). Zobaczymy, że "gąszcz" opadł, a na wierzchu jest całkiem spora ilość różowawej wody. Tę wodę ostrożnie zlewamy (pyszna do picia i zdrowa, więc nie do kanału ;). Gąszcz do gara i zaczynamy gotowanie ketchupu.
Powie ktoś: i tak trzeba czekać, aż to się ustoi. No nie całkiem: w nocy albo śpimy, albo mamy inne zajęcia ;), a jeśli odstawiamy za dnia, to w tym czasie możemy coś ciekawszego robić, niż stać nad garem i mieszać, wdychając parę. I denerwując się, czy już się zaczyna przypalać, czy może za chwilę, gdy odejdę od kuchni na moment.
pozdrawiam i życzę sukcesów.
Barbara z Włocławka słynnego ketchupem
1 komentarzy